Współczesne systemy kierowania ekonomią przedsiębiorstw, czy grupami osób pracujących nad określonymi projektami stoją na bardzo wysokim poziomie. Nawet w życiu poszczególnych rodzin, coraz częściej wymagane jest szczegółowe planowanie rozkładu każdego dnia, tygodnia, miesiąca, a nawet roku, aby nie pominąć rzeczy koniecznych do wykonania.
Im ambitniejsze stawiamy sobie cele tym więcej energii, systematyczności i nauki sposobów pracy wymaga ich realizacja. Świat techniki, biznesu, systemy wymiany informacji osiągnęły szczyty operatywności. Często jednak tak bardzo absorbuję one swych użytkowników, że zagarniają im całkowicie czas i uwagę. Stają się wtedy jedynym celem i formę życia.
Zadajmy więc sobie pytanie – jaka jest moja „droga do sukcesu”? Jakie i czyje są zasady, którymi się kieruję?
Dużo łatwiej podążać za sprawdzonymi przez innych ludzi metodami sukcesu (np. finansowego). Jak więc zaufać metodom postępowania, z którymi zetknął się np. św. Piotr, gdy był z Jezusem?
Po spędzeniu całej nocy w łodzi, wytrwały i doświadczony rybak doszedł do momentu rezygnacji. Wtedy usłyszał głos Nauczyciela, aby zarzucić sieć po prawej stronie łodzi. Uczynił to.
W innym czasie rozkazano mu coś, co zupełnie wydawało się być absurdem. Miał zarzucić haczyk w morze i wyciągnąć rybę mającą w swym wnętrzu monetę. Czy człowiek, który żył z łowienia ryb nie wiedział, że nie żywią się one pieniędzmi? Piotr jednak uczynił to, co mu rozkazano, mimo iż nie rozumiał – zarówno w pierwszym, jak i w drugim wypadku.
Jak widać z powyższych przykładów chrześcijaństwo jest również „drogą”, która stawia przed każdym bardzo konkretne wymaganie: „Zaufać i być posłusznym Mistrzowi – Jezusowi, w każdej sytuacji i bez względu na to jak miałby brzmieć Jego rozkaz”.
Słowo Chrystusa – Drogi jest Prawdą. Często jednak w naszych „wybrednych” uszach brzmi jak przesada. Na przykład nakaz przebaczania 77 razy. Znam osoby, które czują niechęć do podania ręki rodzonemu bratu! Jakże daleko im do owych 77 razy albo do nakazu „umywania nóg”. Przy tym wcale im to nie przeszkadza w „chodzeniu” do kościoła. Czy są jednak uczniami Chrystusa? Czy ożywia ich ten sam Duch, z którego począł się Jezus, który namaścił Go mocą do wypełnienia misji? Odpowiedź jest prosta i każdy ją zna. „Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień. (Mt 6:14-15)
Św. Paweł w 2 Liście do Koryntian poucza nas, że „Za sprawą Ducha Pańskiego, coraz bardziej jaśniejąc upodabniamy się do Jego (Chrystusa) obrazu”.
Dzięki Duchowi stajemy się podobni do Jezusa. On wpisuje w nasze serca Prawo, aby do naszego wnętrza wlać miłość oraz by nakazy wiary i przykazania były zasadami miłości, a nie przemieniały nas w zatwardziałych faryzeuszy.
Kto jest więc moim przewodnikiem?
Z kim utrzymuję najczęstszy osobisty kontakt? Uczeń biegnący za wymyślonymi przez ludzi pseudowartościami tzw. „świata” wyda światowe owoce. Ten zaś, który pragnie żyć w mocy Ducha Św. – napełniony zostanie Jego owocami. „Owocem zaś Ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie” Gal 5.22
Roman Harmata