Kościół drogą rodziny (Ks. Krzysztof Soczyński)

1 lutego, 2019

Kościół drogą rodziny (Ks. Krzysztof Soczyński)

Jednym z podstawowych zadań Drugiego Soboru Watykańskiego była pogłębiona refleksja nad misterium Kościoła i Jego zadaniem zleconym przez Chrystusa w świecie. Sobór nie podał nam definicji natury Kościoła, lecz odwołując się do obrazów biblijnych chciał nam ją wyjaśnić, m.in. jako owczarnia Pana (por. J 10, 1-10); budowlą i dom Boga (por. 1 Kor 3, 9; 1 Tm 3, 15); rolą uprawną (por. 1 Kor 3, 9), nieskalaną Oblubienicą niepokalanego Baranka (por. Ap 19, 17), górnym Jeruzalem „matką naszą” (por. Ga 4, 26). Oczywistym jest, że nawet wielość odniesień do Pisma Świętego nie wyczerpuje tajemnicy obecności i działania Kościoła. Dowodzi to też temu, że Kościół jest rzeczywistością wielowymiarową, złożoną i nie da się zamknąć w jednej i jedynej tylko formule.

Myśląc o Kościele najczęściej odwołujemy się do obrazu „wspólnoty” (łacińskie: communio). Na początku chrześcijaństwa osoby wierzące w Chrystusa stanowiły w swoich środowiskach życia i pracy zdecydowaną mniejszość. Ze względu na nieprzyjazne im pogańskie otoczenie chrześcijanie łączyli się razem. Fundamentem wspólnego bycia razem „komunii” było przyjęcie wiary w Jezusa i chrzest, a następnie uczestnictwo w Eucharystii. Partycypacja w „łamaniu chleba” określana jest terminem communio sacramentorum („komunii sakramentalnej”). Ważnym elementem bycia uczniem Jezusa była także podejmowana na co dzień posługa miłości bliźniego. Nie był to dodatek do chrześcijańskiego stylu życia, lecz przedłużenie tej wspólnoty, która została zawiązana w sprawowaniu Najświętszej Eucharystii. Wspólnota z Bogiem zakłada, i wręcz wymaga, wspólnoty z drugim człowiekiem.

Szczególną wspólnotą w świecie jest rodzina, a zwłaszcza taka, która odwołuje się do objawienia chrześcijańskiego. Jeśli, jak wyżej to zostało przedstawione, Kościół jest opisywany przez „wspólnotę” w podobny sposób rodzina jest wyjątkowym miejscem, „wspólnotą” doświadczenia nade wszystko Boga i Jego obecności, jak i drugiego człowieka. Wspomniany już Drugi Sobór Watykański w „Konstytucji duszpasterskiej o Kościele” (nr 48) przypomniał, że rodzina objawia wobec wszystkich żywą obecność Zbawiciela w świecie i prawdziwą naturę Kościoła.

Chcąc zatem podjąć rozważania nad tematem „Kościół drogą rodziny” chciejmy zapytać: jakie są „drogi” rodziny w Kościele? W jaki sposób Kościół jest przewodnikiem dla rodzin?

 

  1. Doświadczenie wiary

 

Szczególnym miejscem, gdzie rzeczywistość Kościoła i rodziny spotyka się jest przestrzeń wiary. Kościół jest przez Chrystusa powołany do tego, aby człowiekowi umożliwić spotkanie z Bogiem. To jest pierwsze i podstawowe zadanie wspólnoty wierzących. W Ewangelii św. Mateusza czytamy:

 

Dana mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi, idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata (Mt 28, 18-20).

 

Zatem wierzący w Chrystusa w świecie mają do spełnienia misję. Jak przypomniała Kongregacja Nauki Wiary w deklaracji „Dominus Iesus”:

 

Powszechna misja Kościoła rodzi się z nakazu Jezusa Chrystusa i urzeczywistnia się w ciągu wieków przez głoszenie tajemnicy Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego oraz tajemnicy wcielenia Syna jako wydarzenia niosącego zbawienie całej ludzkości. To właśnie stanowi podstawową treść chrześcijańskiego wyznania wiary (nr 1).

 

Wobec tego wiara w Boga i wiara Bogu jest istotą istnienia Kościoła. W tak zarysowanej perspektywie możemy dopiero odnaleźć właściwe miejsce rodziny. Drogą rodziny jest wiara wyznawana przez Kościół. Wiara Kościoła nie jest jej pomysłem, ale zetknięciem się, spotkaniem się człowieka z Bogiem. Opiera się ona na objawieniu się samego Boga w Chrystusie Panu. Dlatego rodzina chrześcijańska w Kościele jest szczególnie powołana do przekazu wiary. O tej wyjątkowej misji przypomniał wierzącym św. Jana Paweł II w adhortacji „Familiaris consortio”:

 

Uczestnicząc w życiu i posłannictwie Kościoła, który słucha nabożnie Słowa Bożego i głosi je z pełną ufnością, rodzina chrześcijańska wypełnia swoje zadanie prorockie przyjmując i głosząc Słowo Boże: w ten sposób staje się z każdym dniem bardziej wspólnotą wierzącą i ewangelizującą (nr 51).

 

Rodzice, dziadkowie, dzieci, wszyscy tworzący rodzinę są zaproszeni do przekazywania sobie nawzajem wiary. Nie mało jest dzisiaj takich sytuacji, kiedy to dzieci ochrzczone, ale wychowane bez odniesień do praktyk wiary, nawracają się i próbują swoim rodzicom wskazać drogę żywej wiary w Jezusa. Wiara nie jest tylko teologicznym pojęciem, ale nade wszystko rzeczywistością życia codziennego. Jest ona jak uczy nas „Katechizm Kościoła Katolickiego” (nr 150):

 

osobowym przylgnięciem człowieka do Boga i uznanie prawdy, którą On objawił, wiara chrześcijańska różni się od wiary w osobę ludzką. Jest więc słuszne i dobre powierzyć się całkowicie Bogu i wierzyć w sposób absolutny w to, co On mówi.

 

Nie ma wiary żywej, prawdziwej, bez osobistego doświadczenia Boga. Dlatego rodzina, tak jak i sam Kościół, uczestniczy razem, wspólnie, w przekazie wiary i w jej umacnianiu.

 

  1. Modlitwa

 

Kolejnym przestrzenią, gdzie Kościół jest drogą rodziny jest doświadczenie modlitwy. Nasz Pan Jezus Chrystus na kartach Ewangelii dał wierzącym przykład trwania na modlitwie do Ojca. Jak podkreślają teksty ewangeliczne ważne momenty życia Jezusa były przeniknięte modlitwa. Jej wartość na początku nowego tysiąclecia przypomniał św. Jan Paweł II. W liście „Novo millennio ineunte” pisał:

 

Kiedy we współczesnej kulturze, mimo tak licznych sprzeczności, pojawia się nowa potrzeba duchowości, pobudzana również przez wpływ innych religii, bardziej niż kiedykolwiek przynagla wezwanie, by nasze wspólnoty chrześcijańskie stały się „prawdziwymi szkołami modlitwy” (nr 33).

 

Wydaje się, że wezwanie św. Jana Pawła II skierowana do całego Kościoła jest aktualne i dziś. Modlitwa jest oznakom wiary. Człowiek wierzący modli się! Pamiętam, że pierwsze modlitwy chrześcijańskie nauczyłem się od moich rodziców. Kiedy jechaliśmy na wakacji, u babci i z nią, powtarzałem modlitwy, które już wcześniej poznałem. Babcia też chętnie mi opowiadała fragmenty z Ewangelii. Moim ulubionym było opowiadanie o Bożym Narodzeniu. Dlatego nie dziwią mnie słowa Ojca Świętego Franciszka, który w czasie Światowych Dni Młodzieży w Krakowie tyle odniesień czynił do dziadków. Sam doświadczyłem żywej wiary babci i za nią jestem jej wdzięczny.

Dzisiaj dla wielu młodych ludzi i nie tylko takie wspomnienie o wspólnej modlitwie w domu może wydawać się bardzo odległe od rzeczywistości. Kiedy w parafii prowadziliśmy przygotowanie do sakramentu bierzmowania młodzież zapraszaliśmy w październiku na nabożeństwa różańcowe. Jednego dnia przyszła do mnie pewna pani oburzona zachowaniem młodzieży, która po  pięciu minutach od rozpoczęcia nabożeństwa zaczęła rozmawiać nie z Bogiem, ale tak jak to czynią zawsze, między sobą. Ta sytuacja uświadomiła mi, że dziś bardzo często „dom”, rodzina, nie jest miejscem modlitwy. Nie ma co się oburzać na młodych, że nie rozumieją różańca, jeśli często przez 14 czy 15 lat nie mieli życiowego doświadczenia modlitwy. Starsi księża czasami wspominają, że kiedyś ludzie modlitwę wynosili z domu rodzinnego, a w Kościele się ich tylko w niej umacniało. Wobec tego aktualne pozostają słowa św. Jana Pawła II z adhortacji „Familiaris consortio”:

 

rodzina chrześcijańska sięga do modlitwy prywatnej, która posiada wielką rozmaitość form: ta rozmaitość, świadcząca o niezwykłym bogactwie, z jakim Duch ożywia modlitwę chrześcijańską, wychodzi naprzeciw różnym potrzebom i sytuacjom życiowym, w których człowiek zwraca się do Pana. Poza modlitwą poranną i wieczorną, należy, idąc za wskazaniami Ojców Synodu, polecić lekturę i rozważanie Słowa Bożego, przygotowanie do sakramentów, nabożeństwo i poświęcenie się Sercu Jezusowemu, różne formy kultu Matki Bożej, modlitwę przed i po posiłku, praktyki pobożności ludowej (nr 61).

 

oraz słowa papieża Franciszka z adhortacji „Amoris laetitia”:

 

 Modlitwa rodzinna jest uprzywilejowanym środkiem wyrażania i umacniania tej wiary paschalnej. Każdego dnia można znaleźć kilka minut, aby zjednoczyć się z żywym Panem, powiedzieć Jemu o tym, co nas niepokoi, modlić się za potrzeby rodziny, pomodlić się za kogoś, kto przeżywa trudny okres, zwrócić się o pomoc, kochać, dziękować za życie i dobre rzeczy, prosić Matkę Bożą, aby nas chroniła pod swym macierzyńskim płaszczem. Mówiąc krótko, ta chwila modlitwy może uczynić rodzinie bardzo wiele dobrego (nr 318).

 

  1. Liturgia Kościoła

 

Kolejną drogą, którą może pewnie kroczyć w Kościele rodzina jest jej uczestnictwo w sprawowanej liturgii. Od początków Kościoła wśród wierzących było zdecydowane przeświadczenie o prawdziwości słów Jezusa, że „gdzie dwaj albo trzej zebrani są w imię moje, tam jestem obecnych wśród nich”. Modlitwa nie tylko miała swoją formę indywidualną, ale także we wspólnotową. Wyjątkową była celebracja niedzielna Eucharystii. Co wyraża liturgia?

Przede wszystkim jest ona włączenie się ludzi wierzących w tajemnicę obecności Boga pośród nas, a w szczególności Jezusa Chrystusa. Liturgia jest wspólnotowym przeżywaniem w ciągu roku wszystkich najważniejszych tajemnic z życia naszego Zbawiciela. Wyjaśnia nam tą kwestię „Katechizm”, w którym czytamy:

 

Liturgia jako dzieło Chrystusa jest również czynnością Jego Kościoła. Urzeczywistnia ona i ukazuje Kościół jako widzialny znak komunii Boga i ludzi przez Chrystusa. Włącza wiernych w nowe życie wspólnoty. Zakłada świadome, czynne i owocne uczestnictwo wszystkich. Liturgia nie wyczerpuje całej działalności Kościoła. Powinna ją poprzedzać ewangelizacja, wiara i nawrócenie, a wtedy może ona przynosić swoje owoce w życiu wiernych: nowe życie według Ducha, zaangażowanie w posłanie Kościoła i służbę na rzecz jego jedności (nr 1071-1072).

 

„Katechizm” tłumaczy nam jak mamy rozumieć liturgię. Z tego fragmentu sporo wyrażeń można odnieść także do opisu rodziny. Między innymi takie sformułowania: znak komunii z Bogiem i ludźmi; wspólnota; zaangażowanie na rzecz misji Kościoła. Zatem istnieje wiele związek między liturgią a rodziną.

Takie powiązanie zauważył św. Jan Paweł II. W cytowanej już wcześniej adhortacji „Familiaris consortio” (nr 61) wyjaśnia:

 

Ważnym więc celem modlitwy Kościoła domowego jest stworzenie dzieciom warunków do naturalnego wprowadzenia w modlitwę liturgiczną, właściwą dla całego Kościoła, zarówno przez przygotowanie do niej, jak i przez objęcie nią życia osobistego, rodzinnego i społecznego. Stąd konieczność stopniowego uczestnictwa wszystkich członków rodziny w Eucharystii, zwłaszcza niedzielnej i świątecznej oraz w innych sakramentach, a szczególnie w sakramentach inicjacji chrześcijańskiej dzieci.

 

Zatem jako chrześcijanie jesteśmy „opisani” eucharystycznie. Sprawowanie liturgii nie ogranicza się tylko do celebrowania Eucharystii, ale dla osoby wierzącej jest ona centrum życia duchowego. Rodzina-wspólnota najgłębiej siebie wyraża, kiedy gromadzi się wokół Chrystusa. Kiedy to On, Najwyższy Kapłan, w swojej ofierze daje nam siebie. Dlatego wiara, modlitwa, liturgia, dla chrześcijanina jest eucharystyczna! Naszą refleksję mogą pogłębić słowa papieża Franciszka:

 

Wspólnotowa droga modlitwy osiąga swoją kulminację we wspólnym udziale w Eucharystii, zwłaszcza w kontekście odpoczynku niedzielnego. Jezus puka do drzwi rodziny, aby z nią dzielić Wieczerzę eucharystyczną (por. Ap 3, 20). Tam małżonkowie mogą zawsze przypieczętować paschalne przymierze, które ich zjednoczyło, a które odzwierciedla przymierze Boga z ludzkością przypieczętowane na krzyżu. Eucharystia jest sakramentem Nowego Przymierza, w którym dokonuje się odkupieńcze działanie Chrystusa (por. Łk 22, 20). W ten sposób można dostrzec głębokie więzi między życiem małżeńskim a Eucharystią. Pokarm Eucharystii jest siłą i inspiracją, aby przeżywać każdego dnia przymierze małżeńskie jako „Kościół domowy” („Amoris laetitia” nr 318).

 

Sprawowanie przez Kościół misterium życia Jezusa obecnego w liturgii jest pewną drogą życia rodzinnego. Tak Jan Paweł II jak i obecny Ojciec Święty Franciszek wskazują nam na niedzielną Eucharystię. Ze starożytności chrześcijańskiej znamy świadectwa mówiące o tym, jak to męczennicy nie chcieli składać ofiary bożkom i nie wyrzekli się wiary mówiąc, że nie mogą żyć bez Eucharystii. Dziś powrót nie tylko do niedzielnych zakupów, ale do prawdziwie chrześcijańskiego świętowania niedzieli, na sposób eucharystyczny, jest wyraźnym życzeniem następców świętego Piotra. Warto wsłuchać się w te słowa, bo przecież wierzmy, że kiedy pasterze w Kościele przemawiają mówi do nas Chrystus.

 

  1. Życie chrześcijańskie

 

Modlitwa osobista, jak też sprawowana przez Kościół liturgia, należy do istoty bycia uczniem Jezusa. Ona w sposób wyjątkowy prowadzi nas do codziennego życia chrześcijańskiego, które ma być kształtowane „w sposób godny Ewangelii Chrystusowej” (Flp 1, 27). Dlatego ze wszystkich sił mamy się strać oto, aby nasza egzystencja była jak najbardziej „komunią”, wspólnotą z Bogiem. Znamienne jest pouczenie papieża Leona Wielkiego:

 

Chrześcijaninie! Poznaj swoją godność. Stałeś się uczestnikiem Boskiej natury, porzuć więc niegodne obyczaje przeszłego życia i już do nich nie wracaj. Pomyśl, do jakiej należysz Głowy i jakiego Ciała jesteś członkiem. Pamiętaj, że zostałeś wyrwany z mocy ciemności i przeniesiony do światła i Królestwa Bożego.

 

Dlatego życie chrześcijańskie przeżywane świadomie jest kolejną „drogą” rodziny, w której Kościół pragnie towarzyszyć rodzinie. W czym wyraża się właściwie życie chrześcijańskie?

Aktualnie obowiązujący „Katechizm” wychodzi od pojęcie godności osoby ludzkiej. Ona ma ścisły związek z faktem, że człowiek został stworzony przez Boga na Jego obraz i podobieństwo. W akcie stworzenia człowiekowi została ofiarowana dusza nieśmiertelna, rozum i wolna wola. Owe dary są osobie ludzkiej potrzebne, aby poszukiwał tego, co prawdziwe i dobre. Zatem w swoim życiu: myśleniu i działaniu człowiek powinien kierować się prawem moralnym, czyli takim, które wskazuje, aby „dobro czynić, a unikać zła”. Owo prawo jest wpisane w sumienie człowieka. Trzeba nam pamiętać za swoje życie sami jesteśmy odpowiedzialni. Warto tu przypomnieć słowa „Katechizmu” (nr 1733):

 

Im bardziej człowiek czyni dobra, tym bardziej staje się wolny. Prawdziwą wolnością jest tylko wolność w służbie dobra i sprawiedliwości. Wybór nieposłuszeństwa i zła jest nadużyciem wolności i prowadzi do „niewoli grzechu”.

 

Jednakże doświadczenie ludzkie jest skażone grzechem. Dlatego, aby prowadzić życie chrześcijańskie, to znaczy życie Boże, człowiek wierzący potrzebuje ciągłego formowania swojego sumienia. Jest ono właściwe uformowane, kiedy osoba kieruje się rozumem i odwołuje się do takiego dobra, które jest chciane przez Boga. W formowaniu sumienia nie możemy zapomnieć o Słowie Bożym. Poprzez wiarę i pogłębioną modlitwę powinniśmy je przyjmować i wprowadzać w życie. Wydaje się to proste, że mamy w życiu kierować się zasadami Ewangelii i postępować kierując się dziesięciorgiem przykazań Bożych. Niejednokrotnie dzisiaj stajemy do dyskusji choćby dotyczących prawa do życia i aborcji. Spotykamy się przy tej okazji z różnego rodzaju postawami i argumentami. I pytanie: dlaczego wśród chrześcijan taki jest często w tej materii dysonans? Interesująca w tej materii refleksję daje ks. Tomasz Horak, autor „Gościa niedzielnego”. Pisze tak:

 

Bo to spór o coś znacznie głębszego niż tylko o życie. Chodzi o źródło, o fundament, o sam rdzeń moralnego wartościowania. My, wierzący chrześcijanie, odnosimy wszystko do Boga. Wychodzimy z założenia, że Stwórca wie lepiej, jak obchodzić się ze stworzonym przez niego światem i dał nam podstawowe wytyczne. Tu wskazujemy na Dekalog i całe objawione Boże Prawo. I na towarzyszące temu doświadczenie wieków. Gdzie prawo, tam także ograniczenia. Są one po to, by chronić nas przed nami samymi. To bywa niewygodne. Mówimy jednak: wierzę w Boga i wierzę Bogu. Nieraz przy tym wierzgamy, choć przecież wiemy, gdzie jest dobro.

 

Zatem chrześcijańska rodzina jest „Kościołem domowym” także w perspektywie moralnej. Dla niej wskazania samego Boga, jak i to co Kościół przekazuje jest jej siłą i mocą w codzienności. W rodzinie powinien człowiek przejść tą formację chrześcijańską. Jeżeli ktoś w dzisiejszych czasach chce rodziny chrześcijańskiej, to nie da się tego uczynić bez odwołania się do Boga i Jego praw. Moralność i wartościowe życie chrześcijańskie bez Boga jest nie do pomyślenia. Trwałość rodzinie i małżeństwu może dać Bóg, ale wtedy kiedy człowiek świadomie chce z Bożych rad korzystać i w swoje życie je wprowadzić.

 

Podsumowanie

 

Kiedy byłem wikariuszem w parafii raz w miesiącu była Msza święta w intencji małżonków-jubilatów. Była to wyjątkowa okazja do poznania osób, które przeżywały ze sobą 25 lub 50 lat małżeństwa. Często pośród tychże jubilatów wybrzmiewało słowo: „dziękujemy Bogu”. To jest klucz do właściwego rozumienia rodziny, bo wszystko można przejść, kiedy powierza się Bogu. Wszystkim rodziną życzę, aby w Kościele odnalazł swoje miejsce i kierując się Jego wskazaniami, mogły doświadczyć żywej i zbawiającej obecności Boga.

Ks. Krzysztof Soczyński